Minione dwie dekady życia Roberta G. upłynęły na nieustannej ucieczce przed wymiarem sprawiedliwości. Mimo ogromnej determinacji i licznych prób uniknięcia odpowiedzialności, finał tej historii rozegrał się pod Warszawą, gdzie śledczy w końcu doprowadzili do jego zatrzymania. Sprawa, która przed laty zaszokowała mieszkańców stolicy, wraca dziś na pierwsze strony lokalnych mediów wraz z zatrzymaniem głównego podejrzanego.
Śledztwo, które nie ustało – wytrwałość policji przynosi efekt
Robert G. przez dwadzieścia lat zdołał skutecznie ukrywać się przed organami ścigania, posługując się fałszywymi nazwiskami i nieustannie zmieniając miejsce zamieszkania. Poszukiwany był zarówno za brutalne porwanie, jak i inne przestępstwa, m.in. oszustwa. Policjanci z warszawskiej Woli przez lata nie przerywali pracy nad sprawą, gromadząc i analizując nowe tropy. Jak podkreśla rzeczniczka stołecznej policji, przełom nastąpił dzięki wielomiesięcznym, żmudnym działaniom operacyjnym. Funkcjonariusze wytropili Roberta G. w jednej z niewielkich miejscowości niedaleko stolicy, gdzie mieszkał pod przybranym nazwiskiem.
Zatrzymanie było efektem skrupulatnie przygotowanej akcji. Robert G. nie stawiał większego oporu. Po przewiezieniu do aresztu usłyszał zarzuty i został osadzony w zakładzie karnym, gdzie odbędzie wyrok czterech lat pozbawienia wolności za sprawę, która doczekała się wreszcie finału. Oprócz tego czeka go również tymczasowe aresztowanie w związku z innym postępowaniem dotyczącym oszustwa.
Porwanie sprzed lat – dramat ofiary i kulisy przestępstwa
Do dramatycznych wydarzeń, za które Robert G. został skazany, doszło ponad dwadzieścia lat temu. Według ustaleń sądu, mężczyzna wraz z grupą wspólników dokonał porwania M.G., osoby dobrze znanej w środowisku lokalnym. Ofiara została siłą uprowadzona i przetrzymywana w odosobnieniu – z zaklejonymi taśmą rękoma, workiem na głowie oraz boso, co miało na celu jej zastraszenie. Przestępcy uciekali się do przemocy i groźby pozbawienia życia, by zmusić porwanego do przekazania pieniędzy.
Cała zbrodnia miała podłoże finansowe. Gangsterzy domagali się od M.G. 100 tysięcy złotych okupu, powołując się na nieuregulowany dług wobec świata przestępczego. W wyniku szantażu ofiara utraciła wartościowe przedmioty o łącznej wartości ponad 50 tysięcy złotych oraz przez jakiś czas musiała przekazywać kolejne sumy. Sprawa porwania wstrząsnęła opinią publiczną, a postępowanie sądowe wykazało skalę brutalności i bezwzględności sprawców.
Co dalej? Kara i dalsze konsekwencje
Zatrzymanie Roberta G. po latach poszukiwań to sukces stołecznych policjantów oraz przykład na to, że nawet długotrwała ucieczka nie zapewnia bezkarności. Mężczyzna spędzi za kratami najbliższe lata, a śledczy zapowiadają kontynuację postępowania w związku z innymi przestępstwami, których miał się dopuścić. Dla lokalnej społeczności to ważny sygnał, że wymiar sprawiedliwości nie zapomina o dawnych zbrodniach i konsekwentnie dąży do ich rozliczenia.