W minionym tygodniu jeden z funkcjonariuszy Wydziału Ochrony Placówek Dyplomatycznych warszawskiej policji zatrzymał pijanego kierowcę. Ten, niebaczny na konsekwencje, własnym samochodem wtargnął na teren tzw. korony Komendy Stołecznej Policji pod osłoną zmroku. Mężczyzna w momencie zatrzymania miał w organizmie blisko 3 promile alkoholu i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Pech chciał, że tego samego dnia uczestniczył także w kolizji drogowej. Współpasażer mężczyzny miał przy sobie narkotyki.
Incydent rozegrał się wieczorem, kiedy to srebrny Nissan wkroczył na teren Komendy Stołecznej Policji. Kierowca jechał bez włączonych świateł, co natychmiast zaalarmowało policjanta z Wydziału Ochrony Placówek Dyplomatycznych. Przed próbą skontrolowania, kierujący postanowił zawrócić i uciec. Czujność funkcjonariusza była jednak na tyle wysoka, że szybko dotarł do drzwi samochodu, otworzył je i wyjął kluczyki ze stacyjki, uniemożliwiając dalszą jazdę mężczyźnie.
Następnie 45-letni nietrzeźwy Polak został aresztowany. Na miejsce przybyli policjanci z Wydziału Wywiadowczo Patrolowego Komendy Rejonowej Policji Warszawa I, którzy w samochodzie odnaleźli narkotyki. 24-letni pasażer przyznał się, że były one jego własnością.
W trakcie interwencji okazało się, że kierowca Nissana nie tylko był nietrzeźwy, ale także posiadał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów na całe życie. Dodatkowo, tegoż dnia uczestniczył w kolizji drogowej, z której uciekł. Ironią losu jest fakt, że wpadł na terenie Komendy Stołecznej Policji, gdzie wjechał zupełnie przypadkowo.
Mężczyzna usłyszał zarzuty naruszenia zakazu sądowego oraz prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości jako recydywista. Za oba przestępstwa grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.