Straszliwa epidemia roznosi się pośród psów w parku w Warszawie. Śmiertelna choroba, znana ze swojego gwałtownego i drastycznego przebiegu, prowadzi do ciężkiej niewydolności nerek i ostatecznie do śmierci. W obliczu tego tragicznego wydarzenia, specjaliści próbują zwrócić na to uwagę, podczas gdy zrozpaczeni właściciele zwierząt desperacko szukają przyczyny tej sytuacji.
Pod koniec sierpnia zaobserwowano pierwszy przypadek – dotknął on psa rasy pinczer. Niedługo później zarazili się chart i amstaff. Wszystkie te psy prezentowały podobne objawy: apatię, wymioty, żółte błony śluzowe i uszkodzenia narządów wewnętrznych. Problem był tak poważny, że nie wszystkim zwierzętom udało się przetrwać.
Przygnębieni i zaniepokojeni, opiekunowie psów postanowili działać samodzielnie. Na Facebooku utworzyli grupę „Otrucia psów — Mokotów, Wierzbno, Wilanowska, Królikarnia, Arkadia”, w której zgłaszane są przypadki otrucia. Najwięcej zdarzeń ma miejsce na terenach wokół parku Arkadia, Morskiego Oka, Promenady, stacji Metra Wilanowska i Wierzbno.
Na początku spekulowano, że za otruciami stoi celowe działanie jakiejś osoby. Niemniej jednak, nie znaleziono jednoznacznych dowodów potwierdzających tę hipotezę. W tym samym czasie odkryto martwe ptaki, wiewiórki i szczury w parkach Mokotowa. Podejrzewa się, że mogły one paść ofiarami tych samych toksyn.
Miejskie władze zapewniają, że nie korzystają z herbicydów ani innych szkodliwych środków chwastobójczych. Zdecydowano się przeprowadzić testy wody w parku Arkadia i parku Morskie Oko, aby wykluczyć możliwość jej zanieczyszczenia.
Paulina Woźniak z Przychodni Przy Królikarni rozmawiając z Gazetą Wyborczą, uspokaja, mówiąc, że w ostatnim czasie nie odnotowano żadnych nowych przypadków zatrucia w ich placówce.